Above 2000, czyli rekonesans Szelmy :)

Sezon na tatrzańskie bieganie rozpoczął się już dawno a Tatranska Selma, czyli kolejny start zbliża się wielkimi krokami. Ponieważ nie znałem trasy ani nie chodziłem nigdy dłużej czerwoną magistralą Tatr Słowackich( tylko jej fragmentami), postanowiłem zabrać A., która również cierpiała na brak Tatr i pojechać. Spakowaliśmy plecaki biegowe, 1 parę ciuchów i majtek do biegania, buciki, śpiwory, maty i w drogę.
Dzień 1- 24,56km/+955m Strbskie Pleso- Stary Smokovec

Samochód zostawiliśmy w Starym Smokovcu. To tutaj była nasza baza i punkt wypadowy. Stamtąd kupiliśmy bilety na słowacką elektriczkę w kierunku Strbskiego Plesa, gdzie zaczynał się ciekawszy fragment biegu. Bilety po 1,5 euro więc nie ma źle. Ruszyliśmy ze Strbskiego Plesa do Smokovca granią tatr słowackich. Cały czas czerwony szlak przez Ostervę, dolinę Batyżowską, Dom Śląski aż do Hrabienioka skąd zbiegałem do Smokovca do auta. Tego dnia spotkałem sporo zawodników, bo odbywał się Vertical na Sławkowski Stit, gdzie znowu dominowali Polacy. Po zjedzeniu dzień wcześniej przygotowanych naleśników nie było siły włazić na Sławkowski żeby tam spędzić noc, postanowiliśmy spać dzisiaj w aucie. Ale, że do nocy brakowało jeszcze sporo czasu wybraliśmy się na trekking do chaty Zamkowskiego gdzie zjedliśmy gulasz i zupę.
Noc w aucie na parkingu w śpiworach nie była najwygodniejsza 🙂

Dzień 2- 24,83km/ +1400m Stary Smokovec- Zdiar

Samochód znowu został w Smokovcu a my ruszyliśmy po raz kolejny w dalszą część magistrali do miejscowości Zdiar. Pogoda była bardzo upalna, ale miałem info, że na trasie jest sporo źródeł więc postanowiłem zabrać tylko litr wody. Ruszyliśmy skoro świt, po drodze było sporo niebezpiecznych przejść granią po ruchomych kamieniach( przyp. MAM ŚWIETNE FILMY- WKRÓTCE TUTAJ WRZUCĘ). Trasa wiodła przez Skalnatą Chatę, Wielką Świstówkę, Chatę przy Zielonym Plesie, Wielkie Białe Pleso, Szerokie Siodło i Monkova doliną zbiegiem do Zdiaru. Tutaj już były większe trudności, trochę wyżej, łańcuchy, kamienie, zeskoki przez co wróciliśmy poobijani. Na trasie baaardzo dużo Polaków- więcej niż Słowaków. W samym Zdiarze, w niedzielę- wszystkie sklepy zamknięte! A ja mam ochotę na Kofolę. Poszedłem więc na stację w oczekiwaniu na A. Autobusy też nie jeżdżą, więc złapaliśmy stopa. Był to stary Słowak, mieszkający w Zdiar, który słuchał głośno bardzo dziwnej muzyki, przez co za dużo się o nim nie dowiedziałem, bo zwyczajnie się nie słyszeliśmy. Ale stop w Słowacji działa- potwierdzone! Zawiózł nas pod sam samochód do Smokovca. Postanowiliśmy odjechać kawałek od centrum i zjeść upragniony i wyczekany obiad. Przyrządziliśmy go standardowo na palniczku, trawce, z konserwą i makaronem- PYCHA!

Leave a comment