Podsumowanie roku 2017

Ostatni sezon był jak rollercoaster. To uniósł do góry, to zjechał na dół, to prawie rzucił o ziemię czy obrócił do góry nogami… Zaczął się bardzo perspektywicznie. Zamieszkałem z Asią, co sprawiło że weekendy nie mijały mi w podróży( wcześniej musiałem biegać pon- czw w tym 2 długie wybiegania). Do tego doszła współpraca z trenerem, który usystematyzował moje treningi, rozpisał świetny plan. Zamieszkanie z dziewczyną wiązało się nieco z odmiennym sposobem odżywiania co skutkowało zdrową dietą. I bardzo dobrze. Skończyło się jedzenie śmieciowego żarcia, zacząłem minimalnie więcej spać. Zmiany w treningach i odżywianiu dały oczekiwane rezultaty w przełożeniu na progres.

Początek roku a ja wyraźnie przyspieszyłem! Fartleki, interwały i inne tempowe treningi po których leżałem na stadionie i łapałem oddech dały radę. Bardzo szybkie schodzenie z czasem w dół sprawiło, że ciągle miałem ochote na więcej. Na zegarku zaczęły pojawiać się niespotykane wcześniej tempa rzędu 3min/km. Może dało to takie efekty, ponieważ nigdy wcześniej nie biegałem interwałowo na takich zakresach. Nie ma co gdybać. Pierwsza próba nastała pod koniec marca.

17492955_1455592474473885_5416233936340743522_o

Bieg górski pamięci żołnierzy niezłomnych śladami Henryka Flamego czyli 9km i około 600m podbiegu. Moje najsłabsze ogniwo czyli bieg alpejski na krótkim dystansie. I bardzo dobry wynik- 34 miejsce z czasem 52 minut. Byłem mega szczęśliwy, że widać efekty diety i treningów. Zapisałem się na Perun Skymarathon, który był wyjątkowo trudnym biegiem a chciałem jeszcze pobiec coś dłuższego przed Rzeźnikiem.

18339485_1427970083890185_1601248731_o

Grande finale, czyli Perun Skymarathon. Bieg potraktowałem jako wyzwanie, bo jak inaczej można nazwać trasę 41km z 3195m przewyższeń bez asfaltu, płaskich odcinków, które są oficjalnymi MISTRZOSTWAMI CZECH W SKYRUNNING. Bardzo ciężki i mocno obstawiony bieg. Udało się wywalczyć bardzo dobre 70 miejsce z czasem 5:40h. Biegłem mocno od początku co skutkowało potwornymi skurczami na ostatnich km. Na tzw. grande finale wchodziłem na czworaka, głównie na rękach płacząc i wyjąc z bólu. Czas i miejsce mogłyby być znacznie lepsze gdybym zadbał o nawodnienie co okazało się być moją „Piętą Achillesa”. Udało się wyprzedzić kilku zawodników, z którymi jeszcze rok wcześniej nie miałbym szans.

18952697_675291132671772_3979369955160217709_n

Rzeźnik Hardcore- kolejne z wyzwań na ten rok. Bieg traktowałem rozpoznawczo( pierwsze pokonane 100km). Jak większość wie, daje mocno w kość więc czułem do niego olbrzymi respekt, tym bardziej że biegłem z partnerem, którego nie mogłem zawieść. Nowe buty, nowe żele i właśnie to drugie sprawiło, że nie obyło się bez problemów. Miało być lepiej a było znacznie gorzej. Prawie 40km z olbrzymim bólem brzucha, wielokrotną wizytą w krzakach i skrajnym wycieńczeniu. Tutaj też dostałem drugą szansę na ostatnich kilkunastu km biegu i zacząłem bieg drugi raz po tym jak odpocząłem co chwila się zatrzymując. Ostatecznie 106km ukończyłem na skrajnym wycieńczeniu, zajmując 8 miejsce niestety bez mojego partnera, który doznał kontuzji ale za to z miłymi Panami z Warszawy. Nie spiesząc się, udało się zamknąć limit czasu czyli 16 godzin. Wiele schudłem, długo dochodziłem do siebie, żołądek był wyjątkowo rozregulowany i musiałem być na diecie, ale pierwsza 100 zaliczona. W parach na normalnym dystansie zajęliśmy wysokie 37 miejsce. Tutaj pierwszy raz stawałem na scenie dostając pamiątkową statuetkę. Jedno z najtrudniejszych biegowych wyzwań w Polsce zaliczone.

19264321_681710245363194_5338645934611815197_o

Próba bicia rekordu… Obecne wyniki dały mi szanse myślenia o pobiciu bariery 40minut na 10km. Nie mogłem tego zrobić nigdzie indziej jak tam, gdzie wszystko się zaczęło 2 lata temu czyli w Bukownie. Najgorsze jest to, że bieg odbywał się 2 tygodnie po Rzeźniku! Nie byłem w stanie trenować, biegać. Organizm nie mógł się odbudować, żołądek tym bardziej. Finalnie odpocząłem i na 3 dni przed startem poczułem, że jestem gotowy. Zapłaciłem, wystartowałem i udało się! Moja nowa życiówka wynosi 39:08min i chociaż trasa była pofałdowana, tylko ok. 25% asfaltu i dało się to pobiec szybciej to dałem z siebie wtedy wszystko. Słuchałem organizmu i dzięki temu pierwszy raz stanąłem na najniższym stopniu podium w kategorii mieszkańców Bukowna. Byłem mega szczęśliwy, tym bardziej że udowodniłem wielu osobom, które wiedzą przez co przechodziłem tutaj w moim rodzinnym mieście za dzieciaka, że choroba nie zawsze Cię wyklucza. Pomimo poważnego schorzenia jakim jest blok prawej odnogi pęczka Higgsa, astmą oskrzelową, słuchając i znając swój organizm jestem w stanie szybko pobiec. W sumie, ciekawe jaki czas osiągnąłbym nie biegnąc 2 tygodnie wcześniej Rzeźnika…

20246456_1893749464221810_4379299347223865342_n

Oficjalna pierwsza 100 i 3 miejsce open! Poza wyzwaniem Rzeźnika, w planach był w lipcu pierwszy oficjalny bieg na dystansie powyżej 100km, czyli 110km K-B-L w ramach Dolnośląskiego Festiwalu Biegów Górskich. Miała to być pierwsza setka w życiu, ale wyszło jak wyszło. Bieg miał być w miarę prosty i szybki więc nastawiłem się na spore tempo i planowałem biec w pierwszej części peletonu. Tutaj pierwszy raz poczułem prawdziwe ultra i widziałem mnóstwo kryzysów. Biegłem pierwszą część z moim rzeźnikowym partnerem, który osłabł i dalej musiałem lecieć sam. Dołączałem się kolejno do grupek biegaczy, ponieważ niemal cały bieg odbywał się w nocy i lepiej było się nie rozdzielać. Po drodze kolejni zawodnicy mieli różne przeżycia, kryzysy. Mijałem ich i napierałem swoim tempem do przodu. Czułem się świetnie, taktyka żywieniowa dała pierwszy raz w 100% radę. Gdyby nie kontuzja biodra od biegu w Bukownie dałoby się to zrobić lepiej. Cały bieg robiłem swoje, chciałem ukończyć zanim Asia wystartuje w półmaratonie, miałem zapas czasu, chciałem go utrzymać i odprowadzić ją na start za to, że wspierała mnie na trasie. Przeżyłem totalny szok jak na przedostatnim punkcie odżywczym ktoś powiedział mi że jestem trzeci. Przez ostatnie 18km biegłem sam, minąłem kilka osób ale w życiu bym się nie spodziewał, że stanę na podium. Zaczęła się walka z samym sobą o utrzymanie dobrego wyniku. To była bardzo trudna i skomplikowana do opowiedzenia rywalizacja ze sobą. Przeżyłem to pierwszy raz w życiu i fajnie byłoby kiedyś powtórzyć. Udało się! Dobiegłem jako trzeci zawodnik open, wygrałem swoją kategorię wiekową. 110km z czasem 12:42h przerosło moje oczekiwania( optymistyczny wariant zakładał 13:30h). Znowu stanąłem na podium dwukrotnie. Zaczął się odpoczynek…

21056147_1894793097438073_6455925856807402703_o

…Który nie trwał długo. Zrozpaczony po losowaniu na Bieg Ultra Granią Tatr, musiałem dopiąć swego i wystartować w konkurencyjnym biegu- Tatranska Selma. Okazał się trudniejszy technicznie, za to punkty i sama organizacja była niesamowita. Miałem tylko jedną okazję trenować wcześniej w Tatrach a takie bieganie to zupełnie inne bieganie. Bieg znowu potraktowany w ramach wyzwania- byleby ukończyć. Warto zaznaczyć, że limity czasowe były bardzo wyśrubowane i samo ukończenie tak trudnego technicznie biegu, nie było proste. Nie zregenerowałem się wystarczająco po mocnym napieraniu w Lądku Zdrój(3 tyg. Wcześniej) na 110km i poskutkowało to przeciążeniem mięśnia, uśmierzeniem bólu maściami w trakcie zawodów, ale jednak satysfakcjonującym czasem 8h, 38 miejscem open i konieczna chwilową przerwą od biegania. Tutaj nie ścigałem się więc jestem zadowolony, że w takim stanie wytrwałem do mety.

20170909_024629

Krynickie 100km. Znowu 3 tygodnie przerwy, praktycznie zero treningów i start w szybkiej setce nie mógł się dobrze skończyć. Dla mnie zakończył się po 40km, naderwaniu mięśnia i przymusowym zejściu z trasy. Zacząłem szybko, wydłużyłem nienaturalnie krok. Zależało mi to szybko przebiec i skończyło się jak się skończyło. Oczekiwania w stosunku do możliwości były zbyt duże.

IMG_20171015_213322_751

Początek października to Cross Czwórki, bieg na 15km w trudnym technicznie terenie wokół stawów w Dąbrowie Górniczej. Biegłem go 2 tyg po pokonaniu ponas 120km w ramach Silesia Adventure Race. Nie mogło się to udać, ale… Pomimo biegu na zmęczeniu i kolejny raz hamowaniu swojego organizmu, kiedy mówił dość a jego tolerancja była po tym sezonie już znacznie mniejsza, udało się zająć niesamowite 10 miejsce z czasem 1:04min i wygrać kategorię wiekową! Kolejny sukces, kolejna radość z biegania. Czułem się dobrze i chciałem jeszcze coś pobiec w tym sezonie. Zmęczenie było już bardzo duże, nie chciało mi się regularnie trenować, czułem się przemęczony ale postanowiłem, że jeszcze coś pobiegne i padło na…

22548738_1941789972811956_1042503378856348473_o

Orłowa Trail w Ustroniu. 22km po wyjątkowo jak na Beskidy trudnym terenie. Niby kameralny bieg, ale zawodnicy zjechali się naprawdę mocni. Nie chciało mi się już biec na maxa. więc odpuściłem mocne ściganie. Okazało się, że sporo zawodników nie znało trasy, mieli zbyt mocną pierwszą połowę, przez co w drugiej ich wyprzedzałem. Finalnie udało się wskoczyć do pierwszej 10 i z czasem 2:22h zająć 9 miejsce open. Byłem bardzo zadowolony z wyniku i całego sezonu. Postępy są olbrzymie, oby tak dalej.

W ciągu roku przebiegłem w sumie 3394km, pokonując przy tym 73963m w pionie.

Łącznie na treningi poświęciłem 436 godzin.

Najbardziej intensywnym miesiącem był lipiec w którym pokonałem 473,6km.

Tutaj z miejsca należą się podziękowania dla Asi- za zmieniony sposób odżywiania, trenerowi za świetne plany treningowe, Dawidowi za pilnowanie żywienia na trasie i wszystkim pozostałym, którzy we mnie wierzą, wspierają i o których często myślę w trakcie ultra, gdy mi źle. Nie sposób wszystkich wymienić. Te osoby wiedzą, że o nie chodzi. Przede wszystkim dziękuję również Wam za to, że chcecie to czytać i chociaż nie wszyscy to jednak większość z Was trzyma te kciuki i to naprawdę dodaje skrzydeł albo działa przeciwbólowo!

Następny artykuł będzie o planach na przyszłość.

Leave a comment