Parkowe Hercklekoty 2018

Jakiś czas temu chcieliśmy zaoszczędzić na biegach. Tym samym zamiast zapuszczać się kolejny raz w Bieszczady czy Sudety postanowiliśmy pobawić się lokalnie.

Na naszych codziennych biegowych ścieżkach miał w tym roku odbywać się bieg “Parkowe Hercklekoty” organizowany przez MK Team. Był to bieg o długości 12km po przełajowej trasie na której pomimo, że głównie występował asfalt to były miejsca, które przebiegały po ścieżkach doliny Trzech Stawów.

Namówiłem Asię, bo w tym samym miejscu rok temu rozpoczęła swoją przygodę z bieganiem podczas Biegu Mikołajkowego, również organizowanego przez tą samą fundację. Zakupiliśmy więc pakiety i czekaliśmy żeby po raz milionowy ruszyć na nasze ścieżki biegowe, tym razem w grupie.

Wzloty i upadki…

Dzięki urozmaiconym zimowym treningom i olbrzymiej zasłudze trenera Piotrka forma cały czas leciała do góry. Starałem się dobrze przepracować sezon zimowy i skupić się na najważniejszym dla mnie starcie tego roku- Dolomitach. Bardzo dużo trenowałem, zacząłem być coraz szybszy w porównaniu do poprzedniego roku. Do tego doszła stałą współpraca ze świetnym fizjoterapeutą- Szymonem. Trenuję codziennie. Dzień przed startem w piątek wybrałem się na krótki bieg regeneracyjny między pracą a szkołą zatrzymując się samochodem w drodze z pracy do pracy gdzieś w lesie. Pod koniec biegania poczułem bardzo silny ból w kolanie i ciepło. Nie mogłem położyć nogi z powrotem na ziemi. Bardzo się przestraszyłem bo nie byłem w stanie na niej stanąć. Po chwili się uspokoiło i dokuśtykałem do samochodu. Potem w szkole już o tym zapomniałem, ale w domu od razu przystąpiłem do rehabilitacji. Wziąłem kawałek plastikowej rurki i masowałem okolice kolana, wałkowałem mięśnie i tak kilka razy. Na drugi dzień miał być start a ja dalej czułem dyskomfort. Mogłem chodzic ale czy dam radę pobiec aż 12km? Masowałem wcierałem, walczyłem…

28336812_690048307785894_5555913252459607037_o

Plan był prosty. Idę z Asią. Potruchtam trochę na start i zobaczę czy dam radę stawać na tej nodze. W razie czego tylko odbiorę pakiet za który zapłaciłem i będę kibicował Asi. Nasmarowałem nogę maścią rozgrzewającą. Odebrałem pakiet, potruchtałem i stwierdziłem że spróbuję pobiec. Miałem ze sobą pas tętna. Ostatnio przyspieszyłem na treningach i byłem ciekaw czy w mojej komfortowej strefie tętna w II zakresie utrzymam się przez 12km. Nie zamierzałem się ani ścigać ani biec gdzieś z tyłu, ale miałem świadomość że na tym tętnie będzie to tempo poniżej 4min/km więc stanąłem z przodu. Byłem w 3 linii, kiedy ktoś przede mną powiedział że biegnie na ok. 50min. Bez wahania ich minąłem i poszedłem do przodu :).

Ale zanim przejdę do biegu warto pochwalić ekipę od depozytu, którzy kilkukrotnie biegali przynosząc i odnosząc mój plecak bo a to chciałem się coś napić a to coś zapomniałem. Na ostatnią chwilę zrobiliśmy z A rozgrzewkę i potem poskakałem na starcie bo było bardzo zimno aż w końcu ruszyliśmy.

28335960_872749712905413_909865360517269346_o

Oczywiście tempo z początku zawsze jest bardzo szybkie. Pierwszy kilometr wszyscy polecieli za prowadzącym. Część już tak została, część została po prostu w tyle. Znałem swoje tętno, nie próbowałem przyspieszać bo nie wiedziałem jak zachowa się mój organizm. Chciałem tylko utrzymać wysokie tętno bo bieg nie był zbyt długi. Biegliśmy wzdłuż doliny. Pod stopami miałem lód i czułem mikropoślizgi podczas odbicia. Zastanawiałem się jak biegną ci z przodu skoro są jeszcze szybsi bo ja zaraz zacznę tańczyć na lodzie. Nie chciałem ryzykować upadku podczas sezonu przygotowawczego więc nie ryzykowałem z nagłymi atakami czy zrywami. Już na 4 kilometrze stawka się rozciągnęła w taki sposób że była dłuuuga czołówka na końcu której byłem ja a za mną daleko nikogo. Kusiło żeby zwolnić bo i tak bym nic nie stracił, ale miałem cel żeby utrzymać tą prędkość więc biegłem cały czas równo zgodnie z planem. Gdy zaczęła się druga pętla dobiegłem do faceta przede mną i zagadałem chwilę o pogodzie. Przed chwilą sypał rzęsisty śnieg i wiał zimny wiatr a tu nagle zaczęło wychodzić słońce. Powróciły nowe siły i napierałem dalej do przodu. W oddali zobaczyłem słabnącą z kilometra na kilometr Annę Kącką z Buff Team Poland. 28424917_690046137786111_4720756665240578155_o

Powoli się do niej zbliżałem. Był zapas mocy, ale nie miałem już tego celu żeby koniecznie wyprzedzić pierwszą kobietę. Meta była coraz bliżej…. Poskakałem jeszcze wariując przy fotografie, zdublowałem kogoś kto kończył pierwszą pętlę i cisnąłem za Anią. Chciałem zagadać ją w jakiś śmieszny sposób np. ” Jak się Buffisz Ania ?”, ale zobaczyła że jestem tuż obok i zaczęła mi uciekać. Szkoda było produkować dodatkowy kwas mleczanowy na 50m przed metą więc odpuściłem gonić kobietę. Mam za kim latać :). Dobiegłem spokojnie na 8 pozycji wśród mężczyzn. Dostałem fajny medal i zjadłem pyszną zupę marchewkową z dużą ilością pieprzu, który się przydał bo nas konkretnie rozgrzał w tych warunkach przy temperaturze -14 stopni. Przebraliśmy się w namiocie i czekaliśmy na wręczenie nagród. Okazało się, że A przybiegła już 10min po mnie i zajęła pierwsze miejsce w swojej kategorii wiekowej.

Muszę przyznać, że organizacja zawodów na wysokim poziomie. Sam poziom biegowy również. Gratulacje należą się wszystkim, którzy w tak ekstremalnych warunkach zdecydowali się wystartować i przede wszystkim dla wolontariuszy, którzy odwalili kawał dobrej roboty.

26757175_872750812905303_2680357405101176765_o

Bez tytułu

Jak widać po statystykach bieg pomimo warunków był naprawdę szybki.
Udało się bez kryzysów przebiec 12km w tempie 3:50min/km zajmując 8 miejsce wśród mężczyzn i 6 w kategorii wiekowej.

Czas: 46:05min na 12km to dla mnie satysfakcjonujący wynik.

Stanowi to bardzo dobre prognozy na przyszłość.
Dziękuję za pomoc Piotrkowi, Szymonowi i Asi. Daliśmy razem radę 🙂

Leave a comment