Mój Pierwszy Duathlon

…do tego vertical! Prawdopodobnie był to pierwszy duathlon vertical, czyli połączenie rowerowego uphillu oraz podbiegu następujących bezpośrednio po sobie. Zorganizowany przez stowarzyszenie Rysiankateam. Były to zawody do których podszedłem na całkowitym luzie. Bo nie jeżdżę na rowerze i nigdy nie wjechałem na nim na żadną górę. Nie miałem więc pojęcia jak ten rower ugryźć. Biegać po górach przestałem ponad miesiąc wcześniej ze względu na kontuzję. Nie zakładałem żadnego wyniku. A tu proszę, działo się coś ciekawego w okolicy to pojechaliśmy.

DV

Trasa zawodów to 10km i 700m przewyższenia. Najpierw był etap rowerowy, czyli 7km i 400m przewyższenia a następnie biegowy, na który składało się 3km i 300m przewyższenia z metą przy schronisku Rysianka. Początek następował ze startu wspólnego, skąd dojeżdżaliśmy leśna drogą do strefy zmian, gdzie znajdował się nasz przepak, zostawialiśmy rower, kaski i inne sprzęty i udawaliśmy się na etap biegowy. Czas spędzony w  strefie zmian oczywiście wliczał się do całości.

41990755_274509453388045_226095621151391744_n

Oczywiście cały serwis rowerowy i pakowanie zostawiłem na ostatnią chwilę i zacząłem rozkręcać rowery praktycznie do zera żeby je czyścić, dokręcać, smarować w sobotę popołudniu. Oczywiście po skręceniu mostków( przełożonych w pozycję ujemną), przerzutek okazało się, że przerzutki nie działają i w ten sposób posiedziałem sobie kombinując co jest nie tak i kręcąc w różne strony aż nie zacznie działać. Jak już wydawało mi się, że ogarnąłem oba rowery( mój i A) okazało się, że cała kierownica się rusza więc rozkręcałem je jeszcze raz w okolicach godziny 22. Potem zostało jeszcze montowanie uszkodzonych sznurówek do moich Salomonów, przecięcie sznurówki na pół bo nie obejrzałem filmu montażowego do końca, podpalania jej, liczenia że wytrzyma na zawodach, szukania pomysłu jak to wcisnąć w szlufki buta itd. Do około godz. 24.

42044481_691854917854972_4258694708047380480_o

Wyjechaliśmy z Kato około godziny 8.30.  Na miejscu byliśmy przed 10. Było bardzo dużo samochodów, trudno było znaleźć jakieś miejsce. Wzięliśmy przepak i poszliśmy po pakiet w którym była koszulka, pachnąca Sowa, zniżki do cukierni i workoplecak który służył za przepak. Do tego dwa numery- jeden pamiątkowy na rower a drugi z chipem do pomiaru czasu. Wróciliśmy do auta, wyjęliśmy z tyłu rowery( tak, leżały na położonym tylnim siedzeniu), spakowaliśmy się i pojechaliśmy na start. Szybka higiena, odprawa przed startem i ustawiliśmy się. Nie stawałem z przodu. Poszedłem raczej do środka bo widząc rowery, które mają 1 przerzutkę z przodu i milion z tyłu przestraszyłem się tych monstrum. Mój 14kg Kross z 28 przerzutkami( przekładnia 3-8) wydawał się przy tych gigantach, nierzadko Carbonowych taki malutki. Całość ekipy ruszyła mocno do przodu. Na razie był asfalt, dało się jechać, kręciłem spokojnie i pchałem się do góry. Nie wiedziałem na jakiej przerzutce jechać. Najlepiej było mi jak kręciłem szybko pedałami zamiast naciskać na nie mocno. Więc nie przejmowałem się, że wszyscy powoli przebierają nogami  a ja kręcę jak szalony w miejscu. Było mi tak wygodniej. Tętno raczej spacerowe, cały czas trzymałem pierwszy zakres żeby zostawić sobie sił na bieg. Po jakimś czasie skończył się asfalt i skręciliśmy dość mocno w leśną ścieżkę, ale dość szeroką. Kręciłem powoli do góry. Nikogo nie wyprzedzałem ani nikt mnie nie wyprzedzał. Cały czas spokojnie do góry, momentami stromiej, momentami mniej. Po drodze było kilka strumieni, płynących śliskimi kamieniami.

41941944_691377104569420_3390351714929344512_o

Po jakimś czasie trasa stała się troszkę bardziej kamienista aż w końcu się wypłaszczyła i można było przyspieszyć. Potem było widać już strefę zmian i wielką bramę z pomiarem czasu. Tutaj schodziło się z rowera, zostawiało rzeczy i był punkt odżywczy a za nim schodki z kamieni, które po kilkudziesięciu zawodnikach już po prostu nie istniały i zapieraliśmy się czego się dało żeby wgramolić się na szlak po stromej ścianie.

42220393_692375047802959_8714979330712666112_o

Nogi po rowerze były jak z waty, trudno było zrobić kilka szybkich kroków. Początkowo biegło się dość płasko, przeskakując nad przeszkodami ale nagle pojawiło się konkretnie strome i długie wzniesienie z kamieniami na którym trudno było już biec. Przypomniałem sobie, że przed etapem biegowym miałem napić się izotonika a zapomniałem. To mnie trochę spowolniło, zrobiłem kilka kroków marszem ale zaraz zacząłem biec dalej. Ta górka trochę się dłużyła ale zaraz za nią było wypłaszczenie pomiędzy Halą Romanki i Rysianki. Można było trochę tutaj wyciągnąć nogi i pognać w kierunku widocznego z oddali Schroniska. Do tego brakowało jeszcze jednego stromego i kamienistego podejścia. Z myślą o bliskości mety biegło się jakoś łatwiej.

42059279_692377834469347_6487068674883584000_o

Jeszcze jeden zakręt, widziałem już banery koło schroniska i pomiar czasu wskazujący 59:xx min. Wyznaczyłem sobie wreszcie cel, że muszę złamać 1h i tak też zrobiłem. Wpadłem w czasie 59min:53s. Na mecie medal, woda i pyszna drożdżówka z jagodami, która była jeszcze ciepła. Niebo w gębie. Do tego idealna pogoda i widoki na Beskid Żywiecki i Węgierską Górkę. Cud, miód i malina.

42182162_692352731138524_6987266544770220032_o

Porozmawiałem w tych okolicznościach chwilę ze znajomymi i zacząłem schodzić. Po chwili zobaczyłem wbiegającą A, którą zacząłem dopingować żeby dociągnęła do końca. I wtedy spiker krzyczy, że jest drugą kobietą! Dla mnie dokonała niemożliwego, radość była ogromna. Potem razem z nowopoznanym kolegą- Maćkiem zeszliśmy po rowery, po drodze robiąc sesję zdjęciową i dopingując pozostałych zawodników.

42270078_1709469255828824_7314440329992601600_n

Po zjeździe do mety czekała na nas grochówka z kuchni polowej i domowe ciasto. Odbyła się dekoracja i losowanie nagród. Organizator znalazł tylu sponsorów, że trudno było ukończyć te zawody bez jakiejkolwiek nagrody. Do tego kameralna, prawie przyjacielska atmosfera zawodów sprawiła, że bardzo przyjemnie minęła nam ta niedziela.

41851336_2295811613794874_1993638658191654912_n

To są takie zawody jak lubię- bez zbędnych szmerów bajerów, klimatyczne, przyjazne, dobrze zorganizowane, bez żadnych zgrzytów ze wspaniałymi organizatorami i zawodami. Do tego taką trasę naprawdę warto pokonać i zdobyć szczyt Rysianki, z którego również są ekstra widoki. Za rok wracamy!

42170142_691857231188074_710367361462435840_o

Etap rowerowy(7km) ukończyłem w 36min26s zajmując 39msc. Na etapie biegowym(3km), który zrobiłem w 23min 16s wliczając czas w strefie zmian wyprzedziłem jeszcze 10 osób finalnie zajmując 29 msc open. I do tego świetnie się bawiłem!

42298943_529945097467635_8378830300792225792_n

Chciałbym podziękować organizatorom z Rysianka Team za super imprezę oraz SM Kamos z Kamiennej Góry za wsparcie.
Pozdrawiam,
Mati

 

Szlak Kordonów Granicznych- Bukowno

W ostatnim czasie zaczęliśmy częściej jeździć na rowerach. Tak się złożyło, że w weekend byliśmy na weselu w mojej rodzinnej miejscowości. Ponieważ po nieprzespanej nocy pełnej obfitości jedzeniowych, trudno byłoby coś pobiegać, wybraliśmy rower i czarny „Szlak Kordonów Granicznych”.

mapa_rower
źródło: własne

Startowaliśmy z miejscowości Bukowno, dzielnica Bukowno Stare, spod Remizy. Następnie kierowaliśmy się poprzez piaskownię w stronę wsi Podlesie. Jeszcze przed miejscowością pojawia się punkt wypoczynkowy z tablicami informacyjnymi, gdzie rozpoczynamy wycieczkę. Startuje tutaj niebieski szlak rowerowy „okrężny” prowadzący do „nad Źródłem w Żuradzie”. Stąd według zegarka jest jakieś 3,5km do rozwidlenia szlaków przyjemną leśną, ubitą drogą. Ta część trasy jest dość popularna i można tu spotkać sporo turystów. Po dotarciu do rozwidlenia „nad żródłem” kierujemy się na szlak kordonów granicznych.
Zgodnie z opisem na olkuskieszlaki.pl:
„Rowerowy „Szlak Kordonów Granicznych” oznaczony kolorem czarnym tworzy pętlę o długości nieco ponad 20 km. Jej południowy fragment biegnie dawną granicą zaborów; północny prowadzi pod Osiek, a przez osiedle Kasprzyki łączy się w rejonie Żurady z niebieskim szlakiem „Okrężnym” wokół Olkusza. „

szlak-rowerowy-kordonu-granicznego---poludniowy
źródło: olkuskieszlaki.pl

Naszą przygodę rozpoczynamy od wizyty u źródła rzeki Sztoły. Stąd udajemy się już nieco trudniejszym terenem w stronę Niesułowic. Tutaj teren jest już nieco trudniejszy, pojawiają się piaszczyste odcinki. Mijamy skrzyżowanie z drogą biegnącą do miejscowości Płoki( pomarańczowy szlak) i kierujemy się dalej czarnym szlakiem na Niesułowice. Mijamy miejscowość Kasprzyki, jedziemy chwilę polami w pobliżu pasącego się bydła aż wyjeżdżamy w Osieku, skąd kierujemy się na Gorenice. Po drodze przejeżdżamy przez Park Krajobrazowy Dolinki Krakowskie. Przed samymi Niesułowicami mamy kilka otwartych terenów, gdzie oznaczenia szlaków widnieją na drewnianych palach. Uwaga! Jakieś 2-3km od Niesułowic może być mylący słupek graniczny z rozwidleniem szlaków. Tym bardziej, że jadąc kawałek dalej oznaczenia szlaku są pozmywane na drzewach. Stąd jedziemy prosto aż docieramy do Niesułowic. Tutaj kierujemy się prosto za placem w leśny szlak w powrotną drogę do „Ćwięk”. Po drodze bardzo przyjemna trasa, jedno konkretne wzniesienie i zjazd. Po dotarciu do Ćwięk możemy skręcić w czarny szlak i powrócić do źródeł rzeki Sztoły albo kontynuować niebieskim szlakiem. Jest to prawdopodobnie ten sam szlak okrężny co wcześniej, natomiast tym samym kolorem oznaczono dwie drogi dojazdowe. Może to być mylące. Kontynuując dalej prosto docieramy w okolice elektrowni Siersza skąd już asfaltem kontynuujemy wzdłuż wsi Podlesie, Piaskowni aż do miejsca naszego startu.

gr-szlaki-kordonow
źródło: olkuskieszlaki.pl

Trasę mogę polecić każdemu. Nie jest za długa. Całość to około 42km. Nam z przerwami zajęła dwie i pół godziny. Konieczne jest posiadanie rowera typu MTB ze względu na trudniejszy teren. Bardzo przyjemne i spokojne drogi, można się wyciszyć i trochę odetchnąć. Ale jednocześnie trzeba zwracać uwagę na oznaczenia.

Masz astme? Biegaj!

Moje szokujące stwierdzenie aż prosi się o wyjaśnienia. Pokrótce napiszę co zmieniło się w moim życiu dzięki bieganiu i jak pomogło w walce z chorobą. Więc zaczynajmy.

Na poradnikzdrowie.pl możemy znaleźć odpowiedź na to czym jest astma:
Astma (łac. asthma, inaczej także dychawica oskrzelowa), to przewlekła, nieuleczalna zapalna choroba dróg oddechowych, która prowadzi do ograniczenia wydolności dróg oddechowych w wyniku niekontrolowanych skurczów oskrzeli oraz gromadzenia się w nich gęstego śluzu.

Objawy astmy oskrzelowej mogą więc pojawiać się i zanikać, ale stan zapalny w drogach oskrzelowych trwa stale.

Każdego roku z powodu astmy i jej następstw (np. przewlekłej obturacyjnej choroby płuc) na całym świecie umiera rocznie około 180 tysięcy osób.

Szacuje się, iż na astmę choruje na świecie – w zależności od kraju – od 1 do 18% populacji. Według WHO – Światowej Organizacji Zdrowia – jest to globalnie ponad 235 milionów osób, które nie mogą spokojnie, bezpiecznie oddychać. Dużą grupę stanowią dzieci.

W Polsce na astmę choruje około 4 milionów osób. Według badania ECAP w 2007 roku na astmę chorowało w Polsce około 11% dzieci w wieku 6–14 lat i około 9% populacji dorosłych.

http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/uklad-oddechowy/astma-oskrzelowa-objawy-przyczyny-i-skuteczne-leczenie_36554.html

Jaki ta choroba ma związek ze mną? Otóż od dziecka jestem alergikiem co spowodowało u mnie wystąpienie astmy alergicznej. Najgorsze w tym wypadku było uczulenie na roztocza kurzu domowego i pyłki roślin. Z różnych źródeł możemy dowiedzieć się, że podrażniają one nasz układ oddechowy, powodując skurcz oskrzeli i nadmiar wydzieliny, która wywołuje kaszel.

O ile pyłki nie są specjalnie dokuczliwe, bo do okresowych duszności przyzwyczaić się można to roztocza kurzu to zupełnie inna bajka. One są wszędzie i chociaż u mnie w domu rodzina starała się co tydzień dokładnie czyścić mój pokój, niewiele to dawało. Brałem leki wziewne podczas ataków kaszlu, które miałem zawsze przy sobie w okresach wzmożonej aktywności roztoczy( zima) albo pyłków( wiosna) takie jak Tilade, Flixotide i podobne oraz tabletki odczulające. Tak! To trwało kilkanaście lat!
Powoli staraliśmy się odrzucać leki, lekarz zapewniał że z jest szansa, że z tego wyrosnę bo organizm od małego już dzielnie walczy i jest dość silny. Ataki kaszlu pozostały w okresie zimowym i wiosennym. I tak do samego okresu liceum. Tutaj chociaż mama kazała mi brać leki ja miałem już ich dosyć i się zbuntowałem. Przestałem je brać chociaż cały czas miałem duszności.

Jeszcze w okresie gimnazjum oraz liceum pojemność płuc była na tyle mała że nawet przy niewielkim wysiłku fizycznym traciłem dech, robiłem się czerwony, ciśnienie rozrywało mi głowę. Teraz już wiem, dzięki artykule Krzysztofa Dołęgowskiego dla magazynbieganie.pl, że były to objawy astmy wysiłkowej i jej apogeum przypadało do kwadransa od rozpoczęcia aktywności, kiedy to duszności są nasilone. Pamiętam okres jak trenowałem z koleżanką chorą na astmę i miała przy sobie inhalator i zawsze brała go w tym właśnie okresie!

Ale wróćmy do mnie. Punkt zwrotny pojawił się w momencie, gdy stanąłem przed wyborem w liceum pomiędzy bieganiem a piłką nożną podczas wf. Zaznaczam, że nigdy nie potrafiłem szczególnie dobrze grać w piłkę, z powodu problemów z wydolnością zazwyczaj stałem na bramce, gdzie nie trzeba się wiele ruszać. Wybrałem więc bieganie. Bardzo często w trakcie ataków kaszlu robiono mi spirometrię i wydolność nie pozwalała na jakikolwiek sport. Brałem więc sporo zwolnień z wf. Aha… Spirometrie z powodu astmy miałem robioną dwa razy do roku i zawsze wynik był zły. Do tego podczas pobytów w szpitalu miałem badany PEF- szczytowy przepływ wydechowy, czyli maksymalna prędkość przepływu powietrza, którą jesteśmy w stanie uzyskać podczas wydechu. Jeszcze w wieku 6 lat lekarze odkryli kuriozum! Najwyższy wynik PEF oraz lepsza spirometria występowały jak trafiałem do Wojewódzkiego Centrum Pediatrii Kubalonka w Istebnej. Z czasem jeździłem tam co roku. Początkowo twierdzono, że klimat morski poprawi moje zdrowie, ale to jednak góry okazały się zbawienne. Po powrocie do domu niestety objawy powracały.

Wróćmy teraz do biegowej sekcji sportowej. Nie miałem całkowitego zakazu i zwolnienie z wf, ale mój nauczyciel dostał wytyczne od mojego lekarza, że mam się nie przemęczać bo choruje na astmę. Nie chcieli mnie po raz kolejny całkowicie odciąć od aktywności. A ja nie chciałem się wygłupiać przed kolegami, że nauczyciel przerywa mi lekcję. Jeszcze w gimnazjum przebiegnięcie 1km wiązało się z okropnym ciśnieniem, brakiem tchu i sinieniem na twarzy. Płuca były na tyle obrzęknięte, że nie były w stanie ogarnąć czegoś takiego jak bieg. Musiałem coś zrobić. Rodzice z polecenia lekarza zabronili mi biegać. Jak mama była jeszcze w pracy albo rodzina wychodziła do sąsiada, wymykałem się przeskakując przez płot, bez inhalatora! I biegłem w las. Po kilku minutach zaczynałem się dusić, w glowie szum, znowu blokada oskrzeli. Tym razem postawiłem wszystko na jedną kartę i spróbowałem to wytrzymać. Potem było już w miarę ok. Po zakończeniu brałem leki bo dalej mnie dusiło a ja odksztuszałem wydzielinę z płuc. Nie robiłem tego regularnie. Biegałem 2,5-5km jak rodziców nie było w domu. Na lekcjach wf prosiłem kolegę z którym biegaliśmy zazwyczaj 45min o marszobiegi żebym łapał tchu bo mam problem ze zdrowiem i mnie dzięki temu krył. Nauczyciel nigdy mnie nie ściągnął do szatni. W międzyczasie robiłem trekkingi w góry z rodziną, gdzie czułem się świetnie. Wyniki PEF i spirometrii nagle zaczęły się poprawiać.

Dzisiaj, regularnie się badając nie mając problemów z oddychaniem, bardzo dobrych wynikach spirometrii i PEF, występuje jeszcze lekki obrzęk oskrzeli. Są to pozostałości, które będę miał do końca życia, ale po konsultacjach z lekarzem nie uniemożliwiają one biegania. Warto wspomnieć, że odkąd zacząłem biegać i robić wszystkim na przekór, odrzuciłem wszelkie leki wziewne na astmę.

Teraz wyobraźcie sobie co łączy Otylie Jędrzejczak, Roberta Korzeniowskiego, Marit Bjergen albo Paule Radcliffe. Oni wszyscy chorowali na astmę.

Teraz śmiało mogę powiedzieć, że bieganie stało się dla mnie najlepszym lekiem na astmę jaki miałem. W obecnych czasach słyszy się o środkach dopingowych, jakimi są kortykosteroidy, które sam kiedyś stosowałem na astmę. Jeżeli któryś ze sportowców ma stwierdzoną astmę, może legalnie brać taki doping. Osobiście uważam, że trzeba się kiedyś przełamać i spróbować pobiegać bez.

Na portalu jak-biegac.pl widnieje artykuł zatytułowany „Bieganie z astmą wcale nie takie straszne! Czyli o czym trzeba wiedzieć przed startem?”, w którym autor dowodzi, że to właśnie bieganie jest najlepszym sportem dla astmatyka oraz im częściej będziemy biegać, tym szybciej usuniemy ją z Naszego organizmu. Oczywiście najpierw powinno się to skonsultować z naszym lekarzem u którego się leczymy. Powinien nam udzielić wskazówek jak długo i w jaki sposób należy rozpocząć trening. Na tym samym portalu dowiedzieć się można kilku wskazówek na temat jak biegać z astmą:

  1. Przede wszystkim przed rozpoczęciem biegu należy zastosować odpowiednie (wskazane przez Naszego lekarza) leki wziewne.
  2. Następnie rozgrzewka dla początkujących biegaczy! Przed startem zawsze rozgrzewamy się minimum przez 10 -15 minut Mogą to być tylko delikatne skłony, ważne żeby rozgrzać mięśnie i przygotować je do biegu!
  3. Nie biegajmy zbyt długo! Bieganie (trening biegowy) u osób chorych na astmę nie powinien trwać dłużej niż 30 minut! W tym miejscu polecam dość popularne marszobiegi dla złapania tchu.
  4. Zacznijmy biegać na krótkich dystansach, stopniowo zwiększajmy odległości, ale z głową.

A więc astmatycy! Powodzenia!