Cross Czwórki Dąbrowa Górnicza

Jest taki jeden bieg w którym startuję co roku. W związku z tą regularnością jest takim wyznacznikiem mojej formy. Pokazuje jak przepracowałem dany rok i czy te przygotowania idą we właściwą stronę. Nie jest to bieg górski bo tutaj wychodzi wytrzymałość i siła, nie jest to bieg płaski, na którym uwydatni się głównie szybkość, ale bieg przełajowy, gdzie na udany start składa się układanka wszystkich tych elementów. Od kilku lat, regularnie startuję w „Cross Czwórki” organizowanym przez stowarzyszenie „Pogoria Biega”.

Bieg ma dystans 15km, więc jest dość krótki, ale nie jest takim typowym biegiem przełajowym. Na trasie mamy 2 krótkie przeloty asfaltowe gdzie można się rozpędzić a całość trasy to w połowie przeprawa przez piasek! Tak, ten cholerny sypki piasek, bieganie po ścieżkach leśnych i betonowej przy zbiornikach wodnych Pogoria III i IV. Od początku bardzo polubiłem ten bieg ze względu na różnorodność trasy. Zresztą jak to wygląda, możecie poczytać poniżej…
20180930_105728

Przed startem niestety się rozchorowałem, złapało mnie przeziębienie, bolało gardło, miałem katar i bolała głowa. Całą sobotę siedziałem pod kołdrą w domu, bo jutro start Crossa Czwórki. Grzałem się ile wlezie, smarowałem potłuczoną stopę różnymi maściami, moczyłem ją w solance. Na dzień przed startem miałem takiego pecha, że nie dość że chory to jeszcze odezwała się kontuzja śródstopia. Bolało nawet podczas chodzenia. Ale trudno, trzeba leczyć.
W niedzielę, pomimo osłabienia, czułem się już lepiej, został katar, nie miałem głosu, ale byłem już silniejszy. Wziąłem jeszcze kilka tabletek Rutinoscorbinu i po 9 wyjechaliśmy z Katowic. Na miejscu byliśmy już przed 10. Odebraliśmy z A pakiety i teraz co tu robić do 11. Na dworze zimno, rozgrzewkę zacząłem dopiero 10.40 a wcześniej posiedzieliśmy w samochodzie. W pakiecie startowym poza chipem i numerkiem była karta stałego klienta do gabinetu kosmetycznego? I opaska na głowę z logo biegu. Całkiem fajnie, bo rok wcześniej nie było żadnego gadżetu. Natomiast we wcześniejszych edycjach pojawiały się koszulki.

20180930_110005

Na starcie nie było dużo osób. Z tego co kojarze, wystartowało około 112 na dystansie głównym- 15km. Do tego był jeszcze jakiś krótszy bieg towarzyszący, chyba na 8km.  Stanąłem spokojnie w drugiej linii, bo widziałem kilku harpaganów, którzy są szybcy i postanowiłem im ustąpić, ale za mną stali ludzie z telefonami na ramionach, którzy nie wyglądali jakby mieli dzisiaj sobie żyły wypruwać, więc ta druga linia była idealna. Nastąpiło odliczanie i wystrzał. Pierwszy rząd poszedł do przodu. Od razu uciekło trzech najszybszych do przodu. Popędziłem spokojnie naprzód żeby nie zrobić tego za szybko bo 15km to taki wredny dystans, który potrafi się zemścić. Ruszyliśmy wszyscy szybko. Tempo przez pierwsze km 3:39min/km. Prowadząca trójka, za nią trzech młodych chłopaków i ja. Jak wbiegliśmy w teren, tamta trójka już na dobre uciekła. Tutaj cały czas biegłem z trójką chłopaków. Mieliśmy do pokonania jakieś łąki na których były pozostałości połamanych drzew, potem moment po asfalcie i wbiegliśmy po piasku na creme de la cream  czyli piasek w okolicach zbiornika wodnego. Zaczęły się przeprawy przez krzaczory żeby ominąć wodę do kolan, zaraz za przeszkodą czekał ktoś z obsługi, który skierował chłopaków w prawo, krzycząc że „8km w prawo” a ja zagubiony stanąłem i zapytałem się, co z 15stką? Ten wskazał mi więcej piachu na wprost i popędziłem przed siebie. Zaczęło się targanie w kopnym piasku. Nogi męczyły się konkretnie. Było kilka podbiegów i zbiegów po piaszczystych wydmach. Momentami nogi zapadały się powyżej kostek, biegło się ciężko. Tempo już grubo spadło, w okolicach 4:30-5min/km. Nogi coraz bardziej zmęczone, po drodze kilka przeszkód w postaci zbiornika wodnego, gdzie trzeba zmoczyć nogi i przebiec po wodzie. Po jakimś czasie zablokował się nos, z którego zaczęło mi cieknąć.

20180930_120706

Biegło się przyjemnie. Przez to, że trasa biegu głównego i towarzyszącego się wcześniej rozchodziły, nie miałem pojęcia ile osób jest przede mną. Nie widziałem ich. Kiedy obejrzałem się za siebie- też nikogo. Trochę wybiegnę w przyszłość, ale odkąd rozstaliśmy się z chłopakami na 3,5km to już nikogo z biegaczy po drodze nie widziałem. Czasem miałem wrażenie, że biegnę poza trasą albo ja biegnę dobrze a wszyscy źle. Po prostu nikogo, pustka. Tylko ja, piasek i dzika przyroda. Pomyślałem sobie- BOMBA! Poczułem tą wolność, którą szukam w biegach, bez rywalizacji i spinania się. Leciałem swoim tempem. Musiałem pilnować dzisiaj tętna bo byłem przeziębiony i rosło szybciej niż normalnie. W połowie trasy, wreszcie zobaczyłem człowieka. Była to obsługa biegu na punkcie z wodą i izotonikiem. Złapałem kubek i oblałem się nim. W porównaniu z poprzednimi edycjami, kawałek trasy był poprowadzony asfaltem, ale ruch tutaj był ograniczony i pilnowany przez policję. Lekki podbieg do góry, potem płaska ścieżka wzdłuż kanału. Pomyślałem sobie, że dobry moment zjeść coś dobrego i wciągłem żela. Potem młodzi wolontariusze kierowali drogą w dół, przez most i znowu lasem. Jak tu było pięknie i przyjemnie. Słonko na otwartym terenie dość konkretnie grzało a w lesie było mega przyjemnie, znowu tylko ja i las! Złapałem kilka głębszych wdechów i z bananem na twarzy pognałem przed siebie. Nagle biegnę a tu wieeelki pies, który się do mnie dołączył i zaczął plątać pod nogami. Musiałem zwolnić, ale ktoś go zawołał i znowu biegłem szybko leśną ścieżką. Na tym odcinku- leśno ścieżkowym, który ciągnął się przez jakieś 3 km, tempo ze względu na przyjemność z biegu znowu wzrosło do 4min/km. Szybciej nie mogłem bo byłem osłabiony a przy tej prędkości czułem się świetnie. Potem ktoś z obsługi poprowadził przez kawałek asfaltu, znowu te same pola z połamanymi gałęziami, co wcześniej. Następnie tory kolejowe z nasypem i znowu znalazłem się po drugiej stronie jeziora.

20180930_120246

Meta czekała po drugiej jego stronie. Tutaj już było sporo biegaczy, spacerowiczów i rowerzystów. Cieszyli się na mój widok. Zaczęliśmy się pozdrawiać, uśmiechałem się do każdego i machałem serdecznie. Biegłem już na kompletnym luzie. Od prawie godziny nie widziałem nikogo z kim miałbym rywalizować. Zacząłem napawać się tą serdecznością ludzi, pogodą i jeziorem obok mnie. Tempo podobnie jak w lasku- 4min/km. W głowie cisza, spokój. W nosie burza, ulewa. Zacząłem się już tym ksztusić co trochę psuło efekt. Jeszcze mała crossowa pętelka i ostatni 500m finish chodnikiem do mety. Trochę przyspieszyłem, kibice bili brawo, na mecie słychać było wrzawę. Do tej pory nie miałem pojęcia który jestem ani jaki miałem czas. Na zegarku miałem samo tętno. Reszta mnie nie obchodziła, wyłączyłem km, czasy, przewyższenia. Wpadam szczęśliwy na metę, dostaje medal, wodę i dowiaduje się, że jestem 4. Myślę sobie, że najgorsza pozycja bo poza podium, ale i tak jestem szczęśliwy, że pomimo przeziębienia dałem radę z pełnym nosem i dusznościami. Że było przyjemnie bo trasa fajna a ja sam mogłem się nią napawać a organizacja również świetna.

20180930_135826

Na poczęstunek po biegu był żur z bułką. Potem dekoracja na którą również zostaliśmy, bo pomimo 4 miejsca zająłem 1 miejsce w kategorii wiekowej 16-29 lat. Dostałem piękną statuetkę przypominającą o zmoczonych podczas biegu butach, chustę wielofunkcyjną, notes, długopis i smyczkę. Po dekoracji odbyło się losowanie nagród.

Bieg jak co roku oceniam bardzo pozytywnie. Sama organizacja przebiegła tak jak powinna a trasa jest warta uwagi. W ubiegłym roku przez pomyłkę wolontariusza, trasa skróciła się do około 14km i nabiegałem czas 1h04min13s. W tym roku na pełnym dystansie 15km udało się uzyskać 1h02min42s. Skończyło się na 4 miejscu open i 1 w kategorii

 

Leave a comment