Rajd miejski Katowice, część 2- 2018

W tym roku po raz kolejny wystartowaliśmy w „Sportowej Grze Miejskiej w Katowicach”organizowanej przez Silesia Adventure Sport.

Zabawa miała formę rajdu przygodowego na terenie miasta Katowice. Zabawa polegała na odszukaniu punktów zaznaczonych na mapie w których podbijało się kartę startową potwierdzającą obecność na danym punkcie. W wielu z nich było jakieś zadanie do wykonania.
Spotkaliśmy się wszyscy w biurze zawodów, które mieściło się na terenie AWF w Katowicach.

Odebraliśmy kartę startową i poszliśmy się powylegiwać na słońcu. Potem krótki briefing wszystkich tras i odebranie map z opisami punktów kontrolnych. Odebraliśmy, poszliśmy na start, wybiła 9:30 i ruszyli…

mapa

Niemal wszyscy od razu ruszyli na Park Kościuszki robiąc prosty Bieg na Orientację po parku, który był najbliżej. W rajdzie brało udział ponad 700 osób a na jednym z zadań były kajaki, których było tylko 10. Nie zastanawiając się za bardzo od razu ruszyliśmy na kajaki w przeciwnym kierunku żeby nie czekać potem w kolejkach. Ponieważ mieszkam tu już kilka lat i znam wszelkie skróty, zamiast biec drogą, ruszyliśmy na przełaj wzdłuż autostrady wydeptaną ścieżką, omijając światła i biegnąc praktycznie w linii prostej. Dzięki temu na kajakach byliśmy już po niecałych 20minutach. Harcerze dopiero kończyli rozstawiać punkty wzdłuż jeziora i informowali, że pierwsi już docierają. Z nami dotarło jeszcze kilka rowerów z trasy profi. Etap kajakowy robiliśmy razem z wygraną drużyną z Żor. Dalej pobiegliśmy w okolice kopalni. Byliśmy tam drugą drużyną ze wspomnianą już ekipą z Żor. Zaczęliśmy poszukiwania punktu. Minęło 10min. Dotarły kolejne ekipy i nikt nic nie znalazł. Ktoś zadzwonił do organizatora. Powiedział, że może go jeszcze nie być i żeby biec dalej. W taki oto sposób po dość dużej stracie ruszyliśmy około 9:50 na kolejny punkt- numer 1 czyli zadanie specjalne. Wraz ze wspomnianymi drużynami z trasy Profi i jedną pieszą MM, którzy już dotarli szukaliśmy punktu w pobliskim placu zabaw, lesie, kanale ale nie ma go! Kolejna osoba dzwoni do organizatora i dowiadujemy się, że mają być jakieś dwie dziewczyny z kijami. O tej porze sami ludzie na rolkach, rowerach, ale nikogo na kijach. Mamy biec dalej. Zostawiamy te 2 punkty i lecimy w lasy. Tutaj biegam na co dzień więc doskonale znałem lokalizację trzech pierwszych punktów. Problemem było tylko przedzieranie się przez gęstwiny.  Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o zadanie linowe i crossfit, które poszły wyjątkowo łatwo. Dalej było już trudniejsze bieganie po gęstym lesie na terenie lasów w okolicy Giszowca.

29982974_2010435845886504_4946279761321332827_o

Niestety na drodze stał pociąg, trzeba było trochę nadłożyć i go ominąć, zrobić balans ciałem na przewróconej brzozie, przedzierać się pod taśmociągiem i postanowiliśmy że wrócimy do punktu numer 1 żeby mieć wszystkie. Zmieniliśmy trasę bo został nam już tylko Park Kościuszki i wróciliśmy na 3 stawy. W ten sposób nadrobiliśmy jakieś 5 km wracając się do punktu którego wcześniej tam nie było a teraz już były one- dziewczyny z  kijami na których trzeba było się okręcić 30 razy i dobiec do podbijającej punkt. Stąd mieliśmy długi bieg żeby wrócić na naszą trasę i robić dalsze punkty. Było rzucanie do celu, które po takim demotywującym akcencie poszło jeszcze gorzej. Pierwsze próby udane a w oficjalnych rzutach prawie wszystko spalone i 9 minut karnych. Potem jeszcze kilka punktów i zadanie specjalne pod pomnikiem Kościuszki w parku. Było przyjemnie. Na koniec, na dobitkę zostawiliśmy sobie bieg na orientację po parku. Pierwsze 3 punkty poszły szybko, potem troszkę szukania. W jednym momencie miałem niezłą zagwozdkę, bo trafiłem w punkt, który okazał się innym punktem. Całe szczęście, że był podpisany bo cały czas myślałem że udało mi się zauważyć inny punkt, chociaż domyśliłem się, że coś jest nie tak bo na mapie się nie zgadzało.

30704635_2063674333673165_6612350744899092480_n

Został jeszcze powrót do bazy. Dobiegliśmy o 12:50 więc czas 3h 20min+9min karnych co daje wynik 3:29. Trasa wyszła około 21,5km z nadrobionymi km do punktu pierwszego i urwanymi skrótami na kajaki.

wyniki_AR

Ostatecznie przybiegliśmy na 3 miejscu z niecałymi 2 minutami straty i przewagą nad kolejną drużyną 35 minut. Łącznie startowało 51 drużyn. Najbardziej żałujemy tego, że na jednym z punktów byliśmy za wcześnie chociaż miał być już otwarty według rozpiski. Wtedy bylibyśmy spowrotem jakieś 20-30min wcześniej. Na pocieszenie został ciepły posiłek, woda i prysznic. Następnie dekoracja i stajemy na najniższym stopniu podium. Po raz kolejny udało się wywalczyć podium w MIXach w katowickim rajdzie co bardzo cieszy. Idziemy w dobrą stronę.

30052533_2010508862545869_1907529017267800108_o

Szczególne podziękowania dla stowarzyszenia Silesia Adventure Sport i Marcina Franke, który to wszystko ogarnął i Sylwii z Jedziemy za zdjęcia z dekoracji.
Poza tym gratulujemy 7 miejsca w pierwszym rajdzie!

 

Biegi na orientację to też biegi?

Biegi na orientację to takie zawody, podczas których zawodnik posługuje się mapą i kompasem. Celem jest w jak najkrótszym czasie przebiec określoną trasę wyznaczoną w terenie( przez samego siebie) przez zaznaczone punkty kontrolne.

Mogłoby się wydawać proste, ale… punkty te są najczęściej poukrywane, to nie jest taki znaczek np. M, który już z oddali zwiastuje naszą ulubioną restaurację, nie ma tam jakichś świateł, muzyki, ludzi. One sobie gdzieś wiszą, stoją i czasem widoczne są dopiero po odgarnięciu gałęzią, czasem wieszakiem, przejście na drugą stronę płotu, śmietnika, podejście z innej strony itp…

Fajnie byłoby biegać i je zdobywać w linii prostej czyli najkrótszą drogą, ale po drodze np. mamy rzekę nie do przejścia, gęsty las, mokradła, autostradę więc ta najkrótsza droga często musi nam się odchylać od założonej. Czasem zamiast przedzierać się jakąś leśną ścieżką warto nadrobić te kilkaset metrów i dobiec do jakiegoś chodnika albo drogi. Czasem na mapie nie mamy tego zaznaczonego a okazuje się, że tuż przed nami wyrasta nagle… płot. I nie da się go przeskoczyć, trzeba szukać wejścia, obiegać, dziury w płocie, furtki lub czegokolwiek. Czasem pomimo, że jesteśmy w dobrym miejscu, gdzie powinien być punkt jest on tuż obok, tylko np. z drugiej strony drzewa/ płotu. Powiem wprost, że momentami idzie się zdenerwować, ale jak już znajdziemy ten punkt, wraca wola walki o następny.

25358452_1953807141549375_2425119060304457301_o

W miesiącach październik- luty miałem okazję brać udział w serii zawodów na orientację „Katowice Wieczorową Porą” organizowanych przez „Silesia Adventure Sport” na terenie Katowic. Część odbywała się w dobrze znanych mi miejscach, gdzie czasem biegam a część w zupełnie nowych, które odkrywałem. Z perspektywy czasu twierdzę, że naprawde warto było odkrywać. Poznałem fajne, nowe miejsca w których pewnie normalnie bym nie wylądował. Organizator- Marcin Franke zadbał o to by zawody miały miejsce w naprawdę ciekawych lokalizacjach z których każda była inna.

Wyglądało to tak, że zaczynało się od odprawy, briefing mapy, dostaliśmy karty do podbijania punktów, następnie startowano wielki zegar, który mierzył czas i co 30s. puszczał kolejne osoby na trasę według kolejności zapisu. Następnie było szukanie i bieganie w terenie. Po powrocie oddawało się karty, brało wafla czy ciastko, wodę i o 20.00 było zawsze losowanie nagród. Nagrody chociaż nie jakieś bardzo drogie to przydatne i całkiem fajne. W wylosowanej czapce biegam do dzisiaj. Potem się rozchodziliśmy i wracaliśmy za miesiąc na kolejne zawody.

Grupa ludzi, których tam spotkałem była dla mnie jak taka grupa towarzyska w której już większość osób znałem, mogłem swobodnie porozmawiać z każdym, wszyscy mieli te same cele, zainteresowania. Panowała rodzinna atmosfera. Samemu organizatorowi również nie brakowało charyzmy żeby ich wszystkich tak zjednoczyć. Z perspektywy czasu bardzo miło wspominam wszelkie powroty do bazy z trasy i zanim na nią ruszałem, tych wszystkich ludzi i ten klimat.

28514967_2034225343525191_3781695046041751087_o

Cieszyłem się, że zmierzam wspólnie z kimś do jakiegoś punktu, rywalizacja się nie liczyła, liczyło się wspólne działanie. Było naprawdę miło ponarzekać, że punkt źle schowany, źle oznaczony, że pogoda do niczego. Dzięki temu wracał humor i chęci do napierania.

Oczywiście zdarzyły się momenty, że rzucałem różnego rodzaju epitetami bo nie wiedziałem gdzie jestem, było trudno się zlokalizować albo dobiegłem za daleko albo z pośpiechu w złym kierunku. Czasem też pomimo, że byłem w odpowiednim miejscu to nie mogłem znaleźć drzwi, drzewa, słupa bo po prostu były z drugiej strony albo za płotem. Takie sytuacje powodują chwilowe wkurzenie, ale potem znajduje się ten punkt, znajduje następny i już jest frajda, że się udaje.

Chociaż nie zrobiłem jakichś super czasów, zaliczyłem wszystkie punkty, sporo się nauczyłem i bardzo dobrze bawiłem. Miałem cel- nauczyć się orientacji. Ktoś kiedyś powiedział żebym zaczął właśnie od takich krótkich zawodów na orientację. Myślę, że z miesiąca na miesiąc było coraz lepiej a ja się czegoś nauczyłem. Zdarzało się źle zorientować mapę, stawać i szukać na mapie gdzie jestem. Chociaż biegam dość szybko to samo znajdowanie tych punktów zabierało mi sporo czasu. Tym bardziej, że na trasie spotykałem często znajomych biegaczy górskich w tym masę ultrasów.

Konkurencja była więc dość spora. Najczęściej zajmowałem jakieś miejsca pośrodku stawki, raz byłem 5 a raz 7. Dużo tak naprawdę zależało od motywacji i wypoczęcia po pracy, bo zawody odbywały się zawsze wieczorem. Z czystym sumieniem mogę polecić tą formę aktywności jako ciekawostkę dla osób, których już „zamula” samo bieganie.

28337471_2034227596858299_2826727981587002100_o

2 noce/1 dzień/175km czyli przygotowania do Adventure Race

Ostatnimi czasy siedzimy z A wieczorami i zamiast zajmować się sobą jak każda inna normalna para planujemy… Nie jakieś wspólne wczasy, randki czy wieczory. Planujemy kolejny wspólny start.

W piątek 29.09 o godzinie 22.00 stawimy się na obowiązkowej odprawie, zdamy starannie zapakowane torby i plecaki, rowery. Godzinę wcześniej zjemy w domu ostatni normalny posiłek…

Potem o godz. 0.00 dostaniemy do ręki mapę i ruszymy w gęsty las, w kompletnej ciemności, jedynie przy świetle czołówek. Będziemy zdani tylko na siebie i to co oddaliśmy na przepaki. Żeby ukończyć zawody mamy dużo roboty do zrobienia i jest to kilka dyscyplin sportowych a nie standardowo- jedna. Wysiłek fizyczny więc będzie duży. Nie mamy pojęcia gdzie pobiegniemy, ile zrobimy kilometrów i co nas czeka na trasie. Jak sama nazwa zawodów wskazuje- będzie to przygoda. Optymalny wariant zakłada około 150km+ odcinki specjalne z bieganiem na orientację. Ile? To wiedzą tylko organizatorzy.

Jak przygotowywujemy się do zawodów?
– A jak przygotować się na coś co jest jedną wielką niewiadomą? Wiemy tylko tyle, że pobiegamy, pojeździmy na rowerach, popływamy na kajaku i się powspinamy.

Załóżmy, że przy jesiennym okresie w jakim startujemy w nocy na starcie będzie około 10 stopni celsjusza. Weźmiemy ze sobą kurtki wiatrowe i bieliznę termoaktywną. Nie chcemy zamarznąć już na starcie. Mamy 2 przepaki. Przy obu przepakach znajdują się etapy kajakowe, więc zakładamy, że się zmoczymy( możemy wpaść, wyjść z kajaka żeby go wyciągnąć z mielizny, wciągnąć na ląd), tym samym na każdym potrzeba całości ubrań na przebranie- 10 stopni, noc, będzie zimno.  Oczywiście zakładając 2 noce napierania bierzemy po zestawie baterii zapasowych do czołówek i 1 do oświetlenia rowerów. Do tego worki nieprzemakalne na suche rzeczy i to co nie może się zmoczyć do kajaku.

Nie wspominam już standardowo o tym co będziemy mieć cały czas przy sobie czyli buff, rękawiczki na rower(wspiny), czołówka, baterie, zapasowa dętka, sprzęt naprawczy, pompka, flaski, bidony, kompas, dlugopis, apteczki, plastry, jedzenie. Zależy od trasy i długości. Nie warto przesadzać.

Standardowe posiłki czyli jedzenie. Tutaj dopasowywujemy to bezpośrednio pod siebie. 29h na śmieciowym żarciu nie ma sensu. Musimy wykombinować tak żeby to przeżyć.

Ważna jest edukacja symboli i sprawdzenie się w bieganiu na orientację, umiejętność orientowania mapy i wyznaczania azymutów. Gdyby ktoś potrzebował to prywatnie mogę udostępnić stronki z których korzystam.

Liczę, że A to przeżyje i się jeszcze będziemy do siebie oddzywać.

Tyle na dzisiaj, pora na wyzwanie! 😀

 

 

Silesia adventure sport- pierwszy rajd przygodowy

17759089_1386332428053951_1029809591_o

Na początek cytat z książki, która była obecna także podczas zawodów, mianowicie Paulo Coelho “Pielgrzym”, który mówi, że “Kiedy kochamy lub głęboko w coś wierzymy, czujemy się silniejsi od całego świata…”. Razem z A należymy do osób, które lubią dobrą zabawę, przygody, są aktywne, więc czemu by nie spróbować rajdu przygodowego. Zupełnie spontanicznie zapisaliśmy się na rajd “VII rajd przygodowy w Katowicach”, bo blisko, bo coś nowego i dobra zabawa. Bieganie, bieganiem ale urozmaicamy je sobie np. biegami na orientację, o których pisałem już tutaj wcześniej, jakieś rowery, kajaki, ścianki wspinaczkowe itp. to też u nas norma. Nie siedzimy po prostu na zadkach jak niektóre parki.

Czym właściwie jest rajd przygodowy…

Tutaj posłużę się po raz kolejny wikipedią: ”

Rajdy przygodowe (lub rajdy ekstremalne, często używana jest też angielska nazwa Adventure Racing lub skrót AR) – hiperwytrzymałościowy sport zespołowy będący kombinacją kilku dyscyplin, między innymi: biegu na orientację i nawigacji w terenie, rowerów górskich, kajakarstwa, biegów w terenie, wspinaczki górskiej i skałkowej (lub różne powiązane ze wspinaczką techniki linowe), łyżworolek. W zależności od miejsca i czasu rozgrywania zawodów mogą zawierać również: narty biegowe, biegi w rakietach śnieżnych, jazdę konną, rafting, canoe i wiele innych.

Zawody mogą być rozgrywane zarówno w formule rajdu ekspedycyjnego, czyli zawodów trwających non-stop kilka-kilkanaście dni, jak i sprintu, czyli zawodów krótszych niż 24 godziny. Istotną cechą rajdów przygodowych jest to, że podczas zawodów nie ma obowiązkowych przerw (nie licząc tych spowodowanych względami bezpieczeństwa, tzw. dark zones), zawodnicy sami decydują o tym kiedy i ile będą odpoczywać, oraz to że podczas zawodów muszą być samowystarczalni (niosą cały wymagany ekwipunek oraz żywność ze sobą).”

Im było bliżej daty startu, tym więcej osób ku naszemu zaskoczeniu zapisywało się na listy. Nastawiliśmy się na coś prostego, kameralnego a tu BOOOM! Prawie 500 osób na listach startowych, czyli ok. 250 drużyn. W naszej kategorii MIX było zapisanych prawie 50. Zupełnie dla żartów powiedzieliśmy sobie na początku jak były 3 drużyny, że pewnie tak zostanie i chociaż będzie pudło :). Rzeczywistość jednak płata różne figle. Początek po weryfikacji w biurze zawodów i rozdanie kart, cała chmara tych ludzi zebrała się i zajęła całe boisko szkolne. Wtedy było widać jak silna jest konkurencja. Pomimo, że widziałem na listach startowych drużyny sygnowane jakimiś sponsorami to nie przerażało mnie to. Murcki, gdzie odbywały się zawody to nasze tereny, mamy je obiegane, więc wygramy to :D. Rozdanie map, szybka analiza najszybszej trasy między punktami. Taktyka polegała na ominięciu wszystkich punktów w mieście, gdzie trasa RODZINNA zatrzymałaby nas na dłużej i przebieganie przejściami podziemnymi przez drogi szybkiego ruchu zamiast czekania na światłach. Ruszyliśmy, większość zgodnie z planem poszła na pobliskie punkty a reszta pobiegła za nami pod przejście, gdzie byliśmy pierwsi, zebralismy zadanie logiczne, które było tak trudne, że nie moglismy go długo ogarnąć, w tym czasie sporo osób już go zrobiło i pobiegło dalej, my walczyliśmy żeby nie dostać minut karnych. W końcu się udało i pobiegliśmy na kolejny punkt gdzie niestety dobiegło już sporo osób i zrobiła się spora kolejka do zadania. Szybka analiza ile to może trwać i stwierdzilismy, że biegniemy dalej bo nie ma sensu czekać. Pobieglismy i kajaki! Taaak. Przepłynęliśmy całe jezioro na drugą stronę, potem pod pomostem i lecimy na kopalnię, tam lekka zagwozdka przy którym płocie jest punkt ale finalnie znaleźliśmy go w szuwarach gdzie było wody po kolana. Kolejna z taktyk polegała na tym że oszczędzałem A wchodzenia w niektóre miejsca, gdzie nie musiało być dwóch osób i była blisko ale na szlaku żeby oszczędzić jej siły. Potem już typowe bieganie na orientację. Dostaliśmy zdjęcia satelitarne danego obszaru i  musieliśmy wbiegać i zbiegać na pobliskie przełęcze, skarpy i hałdy robiąc sobie we dwoje tam zdjęcia i klikając perforator. Potem przeprawa rzeką i szybkie punkty w lasach. Chwila nieuwagi i przeoczona najszybsza droga do punktu który wcześniej pominęliśmy i musieliśmy iść naokoło. Na hałdach i w drodze z nich nie widziałem żadnej drużyny z MIX, która by nas goniła co sugerowało że prowadzimy, ale wciąż nie byliśmy pewni czy nie zrobili już tego punktu, który my pominęliśmy. Tam było zadanie polegające na budowaniu mostu ze skrzynek- jedna osoba trzymała drugą, która przekładała skrzynie i następnie na niej stawały, dobra stabilizacja i zgranie dały radę i obyło się bez kar. Lecimy dalej na wieżę, wciąż niepewni ile drużyn ma ten pkt za sobą. Chciałem nadrobić trochę drogi, którą przez nieuwagę wcześniej pogubiłem, obrałem azymut i na przełaj przez las, biegniemy, potem wbieganie na wieżę ciśnień, kręciło się w głowie niemiłosiernie, malowanie buziek w parku, tor przeszkód ze zjeżdżalnią na końcu, wbieg na najwyższy szczyt czyli Hałda Kostuchna, zadania logiczne, które udało się rozbić bez kar( a były trudne) pod Domem Kultury i to co zostawiliśmy na koniec żeby nie czekać w kolejkach czyli ścianka wspinaczkowa. Okazało się, że jest dmuchana a po drugiej stronie wchodzą dzieci, które ciągle odpadają i ona cała się rusza. Pozatym można wchodzić tylko po jednym kolorze kamieni, które nie mają uchwytów!!! Przyznam się, że nie chciałem ryzykować z Asią i wziąłem to na siebie. zdjąłem ubłocone buty, skarpety i jazda na górę, chociaż były momenty zwątpienia że odpadne, wybiłem się i przybiłem samą górę bez żadnej straty czasowej. Na koniec zagadki logiczne z cytatami i książkami w bibliotece, gdzie padliśmy na pytaniach z polityki, dostaliśmy 14min kary i jazda do szkoły. Tam informacja, że przed nami z 49 drużyn dobiegła 1, ale nie dotarli do wszystkich punktów i mają aż 40min kary, więc są za nami.

Teraz pozostaje czekać. Dostaliśmy 14min kary za zadanie logiczne, wyszliśmy z mety po żarcie, jemy i usiedliśmy czekać czy w ciągu 14min za nami wbiegnie jakaś para z MIX. Po 6 minutach czekania wbiegają…
Nadzieja na 1 miejsce padła. Była to parka z którą się przeplataliśmy w zadaniach pod koniec zawodów i nie mieli żadnych kar do ostatniego. Pozostało oczekiwanie na wyniki i niedosyt, że niewiele brakło. Wróciliśmy żeby stanąć na 2 miejscu pudła i czekamy na wyniki. Wywołują miejsce 3, 2… Ale zaraz, to nie my. A załamana, że pewnie ktoś przybiegł zaraz po tamtych pierwszych też bez kar i 4 miejsce a za chwilę…. 1 miejsce i nasze nazwiska. Popatrzeliśmy na siebie nie wierząc i idąc ze zdziwieniem na twarzach stanąć na najwyższym stopniu, odebrać nagrody i dyplomy, gratulacje, zdjęcia i to uczucie, że “Odwaliliśmy kawał dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty”. Takie chwile pozostają w pamięci, co się namęczyliśmy to wylaliśmy z potem, krwią( też była) i bólem.

Ale fakt. Nasz pierwszy start w rajdach przygodowych a my tak po prostu pokonaliśmy 49 drużyn i wygraliśmy zawody! Do tego A w grudniu zaczęła biegać, to się dzieje i oby się działo dalej!
Dystans: 28,5km

Czas: 4h30min

Miejsce 1/49

Sposób na nudne treningi

Czy ktoś z Was miał kiedyś tak, że przez kolejne tygodnie, powtarzające się stałe programy treningowe zaczęły Wam się nudzić? Na myśl o długim wybieganiu nie chce się wychodzić z domu a konieczność zabrania ze sobą tony wody ciąży jeszcze bardziej niż wizja kilkudziesięciu kilometrów?

Zazwyczaj długie bieganie oznacza niezbyt wysokie tętno, niezbyt dużą intensywność treningu i ogólnie nie ciśniemy na tzw. “maksa” to zawsze można zrobić to ciekawiej i pobiegać w jakimś celu, jakim w moim przypadku stało się szukanie punktów kontrolnych w lesie.  BnO, czyli biegi na orientację stanowią wg mnie świetną alternatywę dla monotonnych, długich wybiegań w ramach zabicia rutyny albo po prostu sprawdzenia się.

TRENING ZROBIONY A ILE FRAJDY! 😀

O tym co to takiego, można przeczytać na wikipedii, skąd zaczerpnąłem poniższy cytat: “Bieg na orientację (BnO, ang. foot orienteering) – olimpijska dyscyplina sportowa (choć niewpisana do programu igrzysk olimpijskich), w której zawodnik posługując się mapą i kompasem ma za zadanie w jak najkrótszym czasie przebiec określoną trasę wyznaczoną w terenie (zazwyczaj jest to las) przez punkty kontrolne. Przebieg pomiędzy punktami kontrolnymi jest dowolny i właśnie wybór wariantu przebiegu stanowi istotę biegu na orientację.”