W tym roku po raz kolejny wystartowaliśmy w „Sportowej Grze Miejskiej w Katowicach”organizowanej przez Silesia Adventure Sport.
Zabawa miała formę rajdu przygodowego na terenie miasta Katowice. Zabawa polegała na odszukaniu punktów zaznaczonych na mapie w których podbijało się kartę startową potwierdzającą obecność na danym punkcie. W wielu z nich było jakieś zadanie do wykonania.
Spotkaliśmy się wszyscy w biurze zawodów, które mieściło się na terenie AWF w Katowicach.
Odebraliśmy kartę startową i poszliśmy się powylegiwać na słońcu. Potem krótki briefing wszystkich tras i odebranie map z opisami punktów kontrolnych. Odebraliśmy, poszliśmy na start, wybiła 9:30 i ruszyli…
Niemal wszyscy od razu ruszyli na Park Kościuszki robiąc prosty Bieg na Orientację po parku, który był najbliżej. W rajdzie brało udział ponad 700 osób a na jednym z zadań były kajaki, których było tylko 10. Nie zastanawiając się za bardzo od razu ruszyliśmy na kajaki w przeciwnym kierunku żeby nie czekać potem w kolejkach. Ponieważ mieszkam tu już kilka lat i znam wszelkie skróty, zamiast biec drogą, ruszyliśmy na przełaj wzdłuż autostrady wydeptaną ścieżką, omijając światła i biegnąc praktycznie w linii prostej. Dzięki temu na kajakach byliśmy już po niecałych 20minutach. Harcerze dopiero kończyli rozstawiać punkty wzdłuż jeziora i informowali, że pierwsi już docierają. Z nami dotarło jeszcze kilka rowerów z trasy profi. Etap kajakowy robiliśmy razem z wygraną drużyną z Żor. Dalej pobiegliśmy w okolice kopalni. Byliśmy tam drugą drużyną ze wspomnianą już ekipą z Żor. Zaczęliśmy poszukiwania punktu. Minęło 10min. Dotarły kolejne ekipy i nikt nic nie znalazł. Ktoś zadzwonił do organizatora. Powiedział, że może go jeszcze nie być i żeby biec dalej. W taki oto sposób po dość dużej stracie ruszyliśmy około 9:50 na kolejny punkt- numer 1 czyli zadanie specjalne. Wraz ze wspomnianymi drużynami z trasy Profi i jedną pieszą MM, którzy już dotarli szukaliśmy punktu w pobliskim placu zabaw, lesie, kanale ale nie ma go! Kolejna osoba dzwoni do organizatora i dowiadujemy się, że mają być jakieś dwie dziewczyny z kijami. O tej porze sami ludzie na rolkach, rowerach, ale nikogo na kijach. Mamy biec dalej. Zostawiamy te 2 punkty i lecimy w lasy. Tutaj biegam na co dzień więc doskonale znałem lokalizację trzech pierwszych punktów. Problemem było tylko przedzieranie się przez gęstwiny. Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o zadanie linowe i crossfit, które poszły wyjątkowo łatwo. Dalej było już trudniejsze bieganie po gęstym lesie na terenie lasów w okolicy Giszowca.
Niestety na drodze stał pociąg, trzeba było trochę nadłożyć i go ominąć, zrobić balans ciałem na przewróconej brzozie, przedzierać się pod taśmociągiem i postanowiliśmy że wrócimy do punktu numer 1 żeby mieć wszystkie. Zmieniliśmy trasę bo został nam już tylko Park Kościuszki i wróciliśmy na 3 stawy. W ten sposób nadrobiliśmy jakieś 5 km wracając się do punktu którego wcześniej tam nie było a teraz już były one- dziewczyny z kijami na których trzeba było się okręcić 30 razy i dobiec do podbijającej punkt. Stąd mieliśmy długi bieg żeby wrócić na naszą trasę i robić dalsze punkty. Było rzucanie do celu, które po takim demotywującym akcencie poszło jeszcze gorzej. Pierwsze próby udane a w oficjalnych rzutach prawie wszystko spalone i 9 minut karnych. Potem jeszcze kilka punktów i zadanie specjalne pod pomnikiem Kościuszki w parku. Było przyjemnie. Na koniec, na dobitkę zostawiliśmy sobie bieg na orientację po parku. Pierwsze 3 punkty poszły szybko, potem troszkę szukania. W jednym momencie miałem niezłą zagwozdkę, bo trafiłem w punkt, który okazał się innym punktem. Całe szczęście, że był podpisany bo cały czas myślałem że udało mi się zauważyć inny punkt, chociaż domyśliłem się, że coś jest nie tak bo na mapie się nie zgadzało.
Został jeszcze powrót do bazy. Dobiegliśmy o 12:50 więc czas 3h 20min+9min karnych co daje wynik 3:29. Trasa wyszła około 21,5km z nadrobionymi km do punktu pierwszego i urwanymi skrótami na kajaki.
Ostatecznie przybiegliśmy na 3 miejscu z niecałymi 2 minutami straty i przewagą nad kolejną drużyną 35 minut. Łącznie startowało 51 drużyn. Najbardziej żałujemy tego, że na jednym z punktów byliśmy za wcześnie chociaż miał być już otwarty według rozpiski. Wtedy bylibyśmy spowrotem jakieś 20-30min wcześniej. Na pocieszenie został ciepły posiłek, woda i prysznic. Następnie dekoracja i stajemy na najniższym stopniu podium. Po raz kolejny udało się wywalczyć podium w MIXach w katowickim rajdzie co bardzo cieszy. Idziemy w dobrą stronę.
Szczególne podziękowania dla stowarzyszenia Silesia Adventure Sport i Marcina Franke, który to wszystko ogarnął i Sylwii z Jedziemy za zdjęcia z dekoracji.
Poza tym gratulujemy 7 miejsca w pierwszym rajdzie!